Koty towarzyszą mi w życiu od kilkunastu lat. Pierwszy był Kuba. Szaro-biały, zielonoki, niezależny i wychodzący. Niejadek. Gdy pojawił się w domu miał może z poł roku. Był już dość dużym kotem, korzystającym z kuwety. Przyniosłam go w wiklinowym koszyku a jego poprzedni właściciele dali mu wyprawkę: obróżkę, kilka puszek whiskasa i książeczkę zdrowia. Nie był jeszcze sterylizowany. Kuba rozpoczął swoją egzystencję zasikując dużego, pięknego fikusa drobnolistnego, którego hodowałam od ponad 6 lat. Drzewko oczywiście nie przeżyło, Był to tylko początek pogromu roślin doniczkowych. Kot skakał na wszystkie kwiatki, zrzucał na ziemię doniczki. Mało która roślina to przetrwała. W końcu ostała się tylko jedna: bulwiasta nolina w kuchni na najwyższej z szafek. Nolinę podgryzał, jak trawę i dla tego chyba jej nie zabił.
Kuba towarzyszył mi w wielu życiowych sytuacjach. Jednak gdy przeniosłam się z Katowic do Bytomia, na ósme piętro wieżowca kot nie zaaklimatyzował się. Trudno go było wypuszczać z ósmego piętra. Budynek ma wiele zakamarków, przejść, piwnice były otwarte, buszowały w nich inne koty. Uznałam, że kot wychodził nie będzie. Kuba nie pogodził się z tym. Wrzeszczał i lamentował pod drzwiami całymi dniami, nie jadł i z ponurą miną srał do wanny na znak protestu a gdy wychodził z niej, w zielonych ślepiach nie było cienia poczucia winy tylko bunt. Wreszcie powędrował mieszkać do moich rodziców. Pierwsze piętro, spokojne, ciche podwórko, przyjaźni ludzie. Mieszka tam do dziś a mój tato wyprowadza go na spacery. Bez smyczy. Kuba idzie przy nodze jak grzeczny pies. Razem co rano wędrują po bułki i kiełbasę do sklepu. Potem Kubiszon dostaje kawałek kiełbaski. Musi być śląska, obaj ją lubią.
Kocisko zakochało się w moim ojcu z wzajemnością. Razem śpią, odpoczywają, jedzą i bawią się. Kłócą się i wybaczają sobie nawzajem. Oglądają filmy i pracują. Moja matka z nim rozmawia (z kotem). Kuba do niej mruga w określony sposób i tak mądrze patrzy. Mama czyta mu w myślach... Koty nie z każdym rozmawiają. Ale matka żyje w świecie, którego ramy wyznaczają starość, demencja i lekkie zdziecinnienie. Może rzeczywiście się z nim dogadała. Nazwałam tę całą trójkę (kota i moich rodziców) kotkubinatem.
Kuba ma około 12 lat, to jeszcze nie taki stary kot.
Następny kot to moja wielka miłość. Haker. Kot z Allegro. wystawiony za złotówkę jako najbrzydsze kociątko świata. Znaleziony pod samochodem w Katowicach-Ochojcu. Moja przyjaciółka Ania wypatrzyła go na tym Allegro i zadzwoniła, żebym kotka wzięła i zatrzymała na parę dni. Dziewczyny w Warszawie (Anka jest spod Warszawy) miały znależć mu dom. Zadzwoniłam do kobiety z Allegro i pojechałam po kota. Spotkałyśmy się w Mc Donaldzie koło hotelu Campanilla. Kotek siedział w tekturowym pudle,na którego dnie była garstka trocin. Chudy, brudny długowłosy, z pędzelkami na uszach. Był maleńki, miał jeszcze niebieskie ślepka. Pojechałam z nim od razu do weta. Zapalenie płuc, odwodnienie. Dostał antybiotyk i kroplówkę na wzmocnienie a ja dostałam ostrzeżenie "Pani wie, że taki kociak może bez przyczyny odejść z tego świata z dnia na dzień... kociak jest w złej kondycji i może nie przeżyć". Karmiony z butelki, na siłę, co dwie godziny, przez calą dobę, masowany i pielęgnowany, zawijany w becik i śpiący koło mnie na poduszce. Przetrwał a jakże i zaczął biegać po całym domu, bokiem, jak maleńki krabik i srać i sikać gdzie popadnie. Mojemu łóżku też się oberwało. W domu stało 6 dziecinnych kuwet, które ignorował. Jak nauczyć kota załatwiać się w kuwecie??? Kupy były a jakże, zdrowe, siuśki też, kociak wyrastał zdrowo. Perswazje nie pomagały, wyczerpałam cały zapas rad podesłanych mi z forum "miau" i nic. I tak się pojawił w domu drugi kociak. Ośmiotygodniowy, czarny Bambi. Przywiozłam go z Sosnowca, z Kociej Chatki.Bambi był bardzo grzecznym kocurkiem, wiedział do czego służy kuweta i zaraz po przyjeździe do domu z niej skorzystał po czym poszedł zwiedzać nowy dom. Haker przez godzinę zakopywał jego siki w kuwecie i sikał na nie, znacząc swój teren. Nigdy więcej już potem nie nasikał poza kuwetę. Bambi i Haker zżyli się ze sobą szybko i teraz kocury są nierozłączne, jak bracia.
Kuba towarzyszył mi w wielu życiowych sytuacjach. Jednak gdy przeniosłam się z Katowic do Bytomia, na ósme piętro wieżowca kot nie zaaklimatyzował się. Trudno go było wypuszczać z ósmego piętra. Budynek ma wiele zakamarków, przejść, piwnice były otwarte, buszowały w nich inne koty. Uznałam, że kot wychodził nie będzie. Kuba nie pogodził się z tym. Wrzeszczał i lamentował pod drzwiami całymi dniami, nie jadł i z ponurą miną srał do wanny na znak protestu a gdy wychodził z niej, w zielonych ślepiach nie było cienia poczucia winy tylko bunt. Wreszcie powędrował mieszkać do moich rodziców. Pierwsze piętro, spokojne, ciche podwórko, przyjaźni ludzie. Mieszka tam do dziś a mój tato wyprowadza go na spacery. Bez smyczy. Kuba idzie przy nodze jak grzeczny pies. Razem co rano wędrują po bułki i kiełbasę do sklepu. Potem Kubiszon dostaje kawałek kiełbaski. Musi być śląska, obaj ją lubią.
Kocisko zakochało się w moim ojcu z wzajemnością. Razem śpią, odpoczywają, jedzą i bawią się. Kłócą się i wybaczają sobie nawzajem. Oglądają filmy i pracują. Moja matka z nim rozmawia (z kotem). Kuba do niej mruga w określony sposób i tak mądrze patrzy. Mama czyta mu w myślach... Koty nie z każdym rozmawiają. Ale matka żyje w świecie, którego ramy wyznaczają starość, demencja i lekkie zdziecinnienie. Może rzeczywiście się z nim dogadała. Nazwałam tę całą trójkę (kota i moich rodziców) kotkubinatem.
Kuba ma około 12 lat, to jeszcze nie taki stary kot.
Następny kot to moja wielka miłość. Haker. Kot z Allegro. wystawiony za złotówkę jako najbrzydsze kociątko świata. Znaleziony pod samochodem w Katowicach-Ochojcu. Moja przyjaciółka Ania wypatrzyła go na tym Allegro i zadzwoniła, żebym kotka wzięła i zatrzymała na parę dni. Dziewczyny w Warszawie (Anka jest spod Warszawy) miały znależć mu dom. Zadzwoniłam do kobiety z Allegro i pojechałam po kota. Spotkałyśmy się w Mc Donaldzie koło hotelu Campanilla. Kotek siedział w tekturowym pudle,na którego dnie była garstka trocin. Chudy, brudny długowłosy, z pędzelkami na uszach. Był maleńki, miał jeszcze niebieskie ślepka. Pojechałam z nim od razu do weta. Zapalenie płuc, odwodnienie. Dostał antybiotyk i kroplówkę na wzmocnienie a ja dostałam ostrzeżenie "Pani wie, że taki kociak może bez przyczyny odejść z tego świata z dnia na dzień... kociak jest w złej kondycji i może nie przeżyć". Karmiony z butelki, na siłę, co dwie godziny, przez calą dobę, masowany i pielęgnowany, zawijany w becik i śpiący koło mnie na poduszce. Przetrwał a jakże i zaczął biegać po całym domu, bokiem, jak maleńki krabik i srać i sikać gdzie popadnie. Mojemu łóżku też się oberwało. W domu stało 6 dziecinnych kuwet, które ignorował. Jak nauczyć kota załatwiać się w kuwecie??? Kupy były a jakże, zdrowe, siuśki też, kociak wyrastał zdrowo. Perswazje nie pomagały, wyczerpałam cały zapas rad podesłanych mi z forum "miau" i nic. I tak się pojawił w domu drugi kociak. Ośmiotygodniowy, czarny Bambi. Przywiozłam go z Sosnowca, z Kociej Chatki.Bambi był bardzo grzecznym kocurkiem, wiedział do czego służy kuweta i zaraz po przyjeździe do domu z niej skorzystał po czym poszedł zwiedzać nowy dom. Haker przez godzinę zakopywał jego siki w kuwecie i sikał na nie, znacząc swój teren. Nigdy więcej już potem nie nasikał poza kuwetę. Bambi i Haker zżyli się ze sobą szybko i teraz kocury są nierozłączne, jak bracia.
![]() |
Malutki Bambi |
Tu Haker lubił być najbardziej |
Karmienie Hakera |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz